Capella Cracoviensis
Jan Tomasz Adamus
Małopolska! Rzeczpospolita! Barok! Capella Cracoviensis! Jan Tomasz Adamus! Mielczewski! Pękiel! Gorczyca!
Po prostu maestria. Dostałem box z tymi płytami od znajomego (raz jeszcze dziękuję m.arek, nie jestem w stanie wyrazić, jaką żeś mi radość sprawił!) przed Świętami Bożego Narodzenia. Szczerze powiedziawszy nawet nie wiedziałem, że coś takiego zostało swego czasu na Targi MIDEM sprokurowane, i to na dodatek tak zacnie. W każdym razie wydawnictwo przyszło i … ale niestety musiało odczekać swoje w kolejce, bo Puer natus in Bethlehem i takie tak kwestie zajęły mnie dokumentnie. Do dziś.
Pięciopłytowy, perfekcyjnie wydany box (tekturowe pudełko, porządne farby, dobry papier, bardzo ładne grafiki i zdjęcia, świetny opis w książeczce) z siedemnastowieczną muzyką polską zamierzałem opisać pierwotnie w całości. Ale tyle nań dobrej muzyki trafiło (choć płyty nie są zbyt długie, to fakt), że żal byłoby z geniuszu, na dodatek bardzo przez czas okrojonego (wszak tak niewiele przetrwało z tamtych czasów do dnia dzisiejszego) sprokurować li tylko jeden kawałek wyśmienitego tortu.
Przypadek zaś jedynie sprawił, że pierwsza do recenzji wybrana została płyta „ostatnia”, czyli ta oznaczona numerem „pięć”. Prym na niej wiedzie Bartłomiej Pękiel, z którym – jak wiemy – dość brutalnie obszedł się czas i, a raczej, czas i historia. Niewiele kompozycji wydano za jego życia, rękopisy zaś, cóż, albo spłonęły w trakcie różnych działań wojennych i nie tylko, a to co się ostało – ukradli Szwedzi i do dziś nie oddali skubani.
Pękielowe kompozycje, które z takim pietyzmem wykonali dla nas członkowie ansambla Capella Cracoviensis to dwa fragmenty Missa á 14 (Kyrie i Gloria) oraz utwór, który dał tytuł tej właśnie płycie, czyli Audite mortales. Wyborne utwory, prześlicznie wręcz sublimujące styl nadwornego kompozytora króla Władysława IV, który w uznaniu jego talentu nadał mu ziemie dziś zajmowane przez Belweder. Poza Pękielem nie mogło zabraknąć na albumie dwóch innych mistrzów polskiej muzyki barokowej. Grzegorz – niejednokrotnie opisywany już w Klasycznej Niedzieli – Gorczycki i jego przewspaniałe, cudownie zaśpiewane (The Sixteen muszą się schować) Illuxit sol iustitiae. Wyborne chóry, jeszcze piękniejsze solo sopranu, zdecydowanie ozdoba tego albumu. I na koniec Mielczewski. Nadworny kompozytor królewskiego brata (wszak Karol Ferdynand Waza, biskup płocki wcale niezgorszy posiadał ansambl nadworny) pozostawił dla potomnych wokalno – instrumentalną kantyczkę Triumphalis dies, której niezwykłość polega m.in. na tym, że w tych pięciu minutach niespełna mieści się jakby zapowiedź pełnego stylu kantatowego tak cudnie zobrazowanego przez Jana Sebastiana Bacha. Instrumentalny wstęp, dialogowe arie, chóry, przeplatane znowu tutti orkiestry – wow! Aż chciałoby się, aby Capella Cracoviensis grała i śpiewała w nieskończoność. Chciałoby się, ale… płyta się kończy. I choć można nastawić ją ponownie, to jednak ten mały niedosyt pozostaje. I to jest jej jedyny minus. Że tak szybko się kończy.
A do zbioru Audite Et Admiramini wrócimy już wkrótce. Bo warto.