Bach Carl Philipp Emmanuel: The Three Cello Concertos Wq 170-172.

1. Concerto for Cello no 1 in A minor, Wq 170 (Allegro Assai / Andante / Allegro Assai)

2. Concerto for Cello no 2 in B flat major, Wq 171 (Allegretto / Adagio / Allegro Assai)

3. Concerto for Cello no 3 in A major, Wq 172 (Allegro di molto / Largo Con Sordini, Mesto / Allegro Assai)

Hidemi Suzuki – cello, conductor, Bach Collegium Japan

Swego czasu na łamy Klasycznej Niedzieli trafiło kilka płyt z okolicznościowego zbioru orkiestry Bach Collegium Japan, wydanego przez BIS przy okazji któregoś tam lecia zespołu. Zamysł był taki, że spróbuję opisać wszystko, co Masaaki Suzuki i jego muzycy sprokurowali przez te wszystkie lata, gdy są z nami. Pomysł pomysłem, ale … czasu nie staje, muzyki co niemiara i tak od nuty do nuty, od słowa do słowa … gdzieś się owo zobowiązanie rozmyło.

Dziś wracam do owego zbioru za sprawą przyczyn opisanych w zapowiedzi recenzji. Hidemi Suzuki – japoński wiolonczelista i dyrygent (odpowiedzialny m.in. za recenzowaną w Klasycznej Niedzieli płytę z muzyką Mozarta) wybrał wraz z szefem Bach Collegium Japan (oczywiście, jakże by inaczej – też noszącym nazwisko Suzuki 😛 ) trzy wiolonczelowe koncerty Carla Philippa Emmanuela Bacha, w katalogu Wotquenne’a oznaczonych liczbami 170, 171 i 172.

Drugi z synów Jana Sebastiana Bacha, nazywany często Bachem berlińskim lub hamburskim (bo był klawesynistą na dworze Fryderyka II w Berlinie, a potem kantorem w kościołach hamburskich) jest kompozytorem równie zasłużonym, co jego znakomity ojciec. Ba, był nawet bardziej poważany za życia niż kantor św. Tomasza, a ponad 900 kompozycji, jakie napisał zapewniło mu stałe miejsce w panteonie kompozytorów muzyki klasycznej. Carl Philipp zasłynął ponadto z mistrzowskiej wręcz ręki do fortepianu (w przeciwieństwie do ojca, który za owym instrumentem nie przepadał, będące zarazem wielkim znawcą i orędownikiem kościelnych organów), a fortepianową maestrię berlińskiego Bacha doceniali i Mozart, i Haydn, i Beethoven.

Drugi z synów Jana Sebastiana Bacha zasłynął ponadto jako współtwórca ruchu Sturm und Drang w muzyce. Burza i i napór to kontrasty nastrojów. To zapowiedź romantyzmu w kulturze ówczesnej Europy. To tęsknota za światem duchowym, niezmierzonym i intuicyjnym, pozbawionym panoszącego się wszem i wobec rozumu, który dla każdej, nawet najmniejszej rzeczy musi znaleźć uzasadnienie. Burza i napór to powrót do elementów ludowych w wierzeniach, literaturze i sztuce, to traktowanie jednostki jako centrum świata (a owego świata często jako niesprzyjającemu owemu indywiduum monstrum). Sturm und drang  to wreszcie muzyka, posługująca się zestawieniem nagłych dynamicznych kontrastów, pojawiających się pałz lub gwałtownych staccato instrumentów, świadczących o niezwykłym wręcz rozedrganiu uczuć artysty.

Koncerty wiolonczelowe Carla Philippa Emmanuela Bacha właśnie takie są. Muzyka to ciągła walka, stałe uderzanie fal o skalisty brzeg: tak skonstruowane dzieło nie nadaje się na wieczorne godziny, oj nie zaśniecie przy tych kompozycjach. Trzeba też przyznać, że Hidemi Suzuki na wiolonczeli jest po   prostu znakomity: jego partie nie tylko są ozdobą tych kompozycji, ale po prostu wiodą je ku finałowi. Hidemi Suzuki jest tu niczym Napoleon pod Jeną  czy Wagram – pewną ręką zdobywcy prowadzi muzykę ku wyczerpującemu, acz zwycięskiemu końcowi. Każda z części zamieszczonych na albumie koncertów ma jedyny w swoim rodzaju wydźwięk: czy jest to dynamiczne, by tak rzec burzowe Allegri Assai z koncertu a-moll, czy też cierpiące, chwytające za serce i stęsknione Largo Con Sordini, Mesto z koncertu A-dur. Czają się w nich inne uczucia, a muzycy  perfekcyjnie potrafią je przekazać słuchaczom.

Jeśli zatem ktoś poszukiwałby koncertów na wiolonczelę, to muzyka nagrana przez Hidemi Suzukiego i Bach Collegium Japan jest ze wszech miar godna polecenia. Znakomity, przyjemny i orzeźwiający materiał, zagrany tak, że aż dreszcze na karku itd. Słowem: polecam!

Na koniec zaś – wspomniane Largo con sordini, mesto. Wiadomo skąd…

Dodaj komentarz