Hidemi Suzuki – conductor
Midori Suzuki – sopran solo
Natsumi Wakamatsu – violin
W 2004 roku, jadąc na wakacje do Chorwacji zahaczyliśmy o Salzburg. Liznęliśmy troszkę tamtejszej atmosfery, owego blichtru mozartowskiego festiwalu, na którym tylko nieliczni klaszczą, a większość po prostu potrząsa swoją biżuterią (…dobra, żartuję sobie cytując Johna Lennona, ale faktycznie, oglądając wtenczas auta i wysiadających z nich ludzi właśnie takie myśli mi kołatały). Wjechaliśmy na wzgórze, gdzie mieści się zamek arcybiskupów salzburskich, poszwendaliśmy się uliczkami tego miasta, … ale do domu Mozarta, z braku czasu nie weszliśmy (tak, wiem, głupia wymówka). Obwieszony aparatami (era prawie przed-cyfrowa) czułem się jak jakiś Japończyk, ino niekoniecznie na emeryturze…
Było to dwa lata przed obchodzonym hucznie Rokiem Mozartowskim. Obchody takie zafundowano nam w 2006 roku, za sprawą 250 rocznicy urodzin sławnego kompozytora. Austriacy wykorzystali potem nadmiar pamiątek mozartowskich przy okazji kolejnej większej imprezy w ich kraju (EURO 2008), ale to już temat na inną opowieść.
Niniejszy album koncertowy (rzadkość w mojej kolekcji) to muzyka z oklaskami. Jakoś tak się utarło, że jak muzyka klasyczna nagrywana jest live, to mistrzowie realizacji dźwięku potrafią tak wycyzelować końcówki nagrań, że właściwie nie ma tam oklasków. Albo są, ale w szczątkowym zakresie. Urodzinowy koncert mozartowski Orchestra Libera Classica sytuuje się na zupełnie przeciwległym biegunie: prawie, jak na klasowym koncercie rockowym są tu oklaski, okrzyki … słowem: publiczność żyje. I o to chodzi, w końcu muzyka klasyczna nie musi nam się kojarzyć wyłącznie z powagą rodem z pogrzebu albo mszy.
Japończycy grają tu ‘same hity’, jakbyśmy to powiedzieli językiem popularnym. Fragment z Wesela Figara, znakomicie zagrany przez Orkiestrę, to raz. Serenada nr 7 D-dur (KV 250) zwana „Haffnerowską” brawurowa, wykonana wręcz z taką dynamiką, aż trudno usiedzieć spokojnie w miejscu, to dwa. Dodatkowo motet Exultate Jubilate (KV 165), rozdzielający poszczególne części serenady perfekcyjnie zaśpiewany przez Midori Suzuki (kto zna nagrania Bach Collegium Japan, ten wie, jakich emocji można się spodziewać), to trzy. Plus niespodzianka: kompozycja Il Compleanno di Figarro, którą – zgodnie z opisem z płyty zaaranżował… Wolfgang Amikuzus Mozarto. To wariacje na temat z Wesela, okraszone zmozartowanym tematem Happy Birthday. Zabawne, lekkie, przyjemne muzykowanie ku czci. Zresztą, cały album jest taki: melodyjny, uroczy, odświętny, słowem: koncert godny wielkiego kompozytora.
Wspomniana zaś na początku tekstu przeze mnie atmosfera koncertu zupełnie nie przeszkadza. Przeciwnie, nawet sprawie wrażenie idealnego uzupełniacza. Nie drażni, ani nie zasłania dźwięków serwowanych przez Orkiestrę / Solistów, słowem: jest o niebo lepiej niż na takim dajmy na to Live At Carnegie Hall Lang Langa, gdzie słychać pokasływania publiczności i przez to cały koncert zamiast frapującego muzycznie recitalu robi się irytująco drażniącym występem, który po prostu zmarnowany został przez przeziębioną publiczność. Mozartowski koncert Orchestra Libera Classica jest o niebo lepszy. No i … cóż, nikt na tej płycie nie wpadł, by „applause” zrobić odrębnym utworem (wiem, znowu piję do Lang Langa, ale wyobraźcie sobie, że te 26 sekund aplauzu publiczności można sobie „kupić” via net na takim np. amazonie – masakra, prawda?).
Dość o Lang Langu. Podsumowując: album Orchestra Libera Classica – to nietuzinkowe klasyczne the best of Mozart, zagrane live z werwą i rozmachem. Realizacja dźwięku na płycie na najwyższym poziomie. Okładka mówi sama za siebie. Świetne wydawnictwo i tyle.
Skomentuj