Weckmann Matthias: Das Kantatenwerk

Ricercar Consort. Capella Sancti Michaelis & Erik van Nevel.

Das Kantatenwerk Kantaty Jana Sebastiana Bacha znają wszyscy … chciałoby się  napisać. To zdanie, albo jest fałszywe do granic możliwości,  albo należy zaliczyć je do gatunku science – fiction. Bach  bowiem, pisząc swoje kantaty poszalał na całego: powstało ich  podobno z 5 tomów, z czego do naszych czasów zachowało się  około 200. By zatem poprawnie się wyrazić: o kantatach  Bacha dyskutuje się i słucha się ich najczęściej, a inni twórcy  tej formy muzycznej z czasów baroku giną gdzieś w mroku  dziejów. Oj Panie Bach, coś Pan narobił…

Ale też dzięki kantorowi z Lipska (a większa część jego kantat to właśnie okres lipski) zainteresowanie muzyką baroku wybuchło przed laty z nową siłą, i dziś możemy się raczyć muzyką zapomnianych kiedyś kompozytorów. Przykładem takiego właśnie artysty jest Matthias Weckmann, urodzony około 1619 w Niederdorla k. Mühlhausen w Turyngii , niemiecki kompozytor i organista. W Dreźnie kształcił się pod czujnym okiem Heinricha Schütza, a potem kontynuował naukę u  Jakoba Praetoriusa w Hamburgu. W 1637 roku został organistą kapeli dworskiej w Dreźnie, skąd na krótko wyjechał (lata 1642–47) do Danii, skąd powrócił na dawną posadę. Zaprzyjaźnił się z Janem Jakobem Frobergerem (o którym małe co-nieco  w dziale koncerty). Weckmann, przebywając w Hamburgu,  założył w 1660  roku Collegium Musicum, które organizowało regularne koncerty. Napisał sporo różnych kompozycji, w których słychać zarówno wpływy jego nauczycieli (kantaty nawiązujące do dzieł Heinricha Schütza) jak i przyjaciół (toccaty i suity z wyraźnymi wpływami J.J. Frobergera). Zmarł w Hamburgu, w lutym 1674 roku. I świat o nim zapomniał. Prawie na zawsze, gdyby nie nawrót popularności muzyki Jana Sebastiana Bacha. Oj Panie Bach, aleś Pan narobił…

Das Kantatenwerk nagrane przez Ricercar Consort oraz orkiestrę Capella Sancti Michaelis pod dyrekcją Erika van Nevela z udziałem solistów Jamesa Bowmana (kontratenor), Iana Honeymana (tenor), Maxa van Egmonda  (bass) oraz Grety de Reyghere (sopran) to bardzo dobry album. Muzyka Weckmanna, z jednej strony zawierająca typowo barokowe ornamenty i brzmienia jest świetnym przykładem jak wielki potencjał drzemał w murach protestanckich kościołów i katedr Drezna i okolic, w których nie tak dawno mieliśmy okazję przebywać. Saksońskie klimaty (ciekawe swoją drogą dlaczego) sprzyjały takiej muzyce, a przecież koniec XVII wieku i początek XVIII wieku, to z jednej strony wzrost znaczenia Saksonii na arenie europejskiej a z drugiej cała masa tragicznych wydarzeń związana z wojną północną. Ale jak tu nie o historii chciałem pisać…

W kompozycjach zawartych na Das Kantatenwerk podobają mi się przede wyważone proporcje pomiędzy partiami solowymi, a muzyką instrumentalną, stanowiącą z jednej strony akompaniament a z drugiej idealne uzupełnienie śpiewanych tekstów. Całość dzięki temu brzmi krystalicznie, melodia pięknie wije się między obrazującymi ją frazami, niczym rzeka Łaba obmywająca swoimi wodami piękne wzgórza i wąwozy Szwajcarii Saksońskiej.  Słucha się tego albumu z przyjemnością, soliści wykonują swoje partie z zaangażowaniem, wyraźnie czując ducha tej muzyki.

Dwupłytowe wydawnictwo ze wszech miar warte jest polecenia. Aby zachęcić was do posłuchania, zapraszam do wiadomego serwisu. A tam, Matthias Weckmann i Kantata „Zion spricht” w wykonaniu właśnie Ricercar Consort.

PS. Gdyby ktoś trafił na jakiś obraz lub grafikę, na której uwieczniono tego kompozytora – proszę o podesłanie pracy. Będę szczerze wdzięczny…

2 uwagi do wpisu “Weckmann Matthias: Das Kantatenwerk

Dodaj komentarz