Beethoven, Ludwig van: Complete Works for Piano vol. 1 by Brautigam Ronald

by Ronald Brautigam

by Ronald Brautigam

Parafrazując słowa Alfreda Hitchcocka – ta płyta zaczyna się od trzęsienia ziemi, a później napięcie nieprzerwanie rośnie. Beethovenowskie dzieła wszystkie na fortepian wydane przez BIS, a nagrane przez Ronalda Brautigama to album, który miał być tak oczywiście przewidywalny, że odkładałem jego słuchanie na później. Zauroczony wcześniejszymi interpretacjami Artura Rubinsteina (tymi od Living Stereo) uznałem bowiem, iż „słyszałem już wszystko!”. Ale skoro polecono mi ten album w wiadomym sklepie – zlinkowanym obok jakby co – a ja, jak to zwykle ja, wziąłem płytkę, to w końcu przyszedł czas na jej wysłuchanie. I teraz moje myślenie „co mnie tu ma po Rubinsteinie zaskoczyć?” z  perspektywy czasu wydaje się delikatnie mówiąc irytujące.

Ronald BrautigamAlbum Brautigama rozpoczyna się od nagłego ataku pianisty na klawiaturę. Nie ma się co dziwić: burzliwy początek sonaty „Patetycznej” Ludwiga van Beethovena to perfekcyjne otwarcie. Jednak nie tylko początek płyty robi wrażenie – bowiem holenderski muzyk ofiarowuje słuchaczowi pełną absolutnej wyjątkowości podróż przez klasycystyczne dźwięki, wkładając w ich wykonanie i wielkie umiejętności, i jeszcze chyba większe uczucia. I dzięki temu zawarte na „Beethoven Complete Works for Piano vol. 1” interpretacje sonat wywołują dreszcze.

Ale po kolei. Co jest na tym albumie? Sonata No. 8 in C minor, Op. 13 zwana Patetyczną (Pathétique), dwie sonaty op. 14: Sonata No. 9 in E Major, Op. 14 No. 1  oraz Sonata No. 10 in G Major, Op. 14 No. 2. I na zakończenie – Sonata No. 11 in B flat Major, Op. 22.

Co zachwyca? Brzmienie fortepianu, tak niezwykle basowe w tych momentach, gdy dźwięk tego potrzebuje, że aż dziw bierze, skąd tyle mocy w tym instrumencie. Już od pierwszych taktów Grave – Allegro di molto e con brio (wspomniany na wyżej atak pianisty na klawiaturę!) brzmienie fortepianu jest niesamowicie pełne i perfekcyjne. Po kilkunastu minutach, gdy Brautigam kończy pierwszą z sonat, słuchacz uświadamia sobie, że wypadkowa monumentalizmu poszczególnych części, połączona z niesamowitą artykulacją (ach te pojawiające się tu i ówdzie ozdobniki), i rzecz jasna właściwym tempem nagrania wbiło go w fotel. To już nie jakieś plumkanie niedouczonego pianisty – to gra pełna pasji, wigoru, radości i rozmarzenia. Takiej płyty można słuchać w nieskończoność.

Tym bardziej, że wydawnictwo BIS to album w formacie SACD. Dzięki zastosowaniu techniki wielokanałowej, brzmienie jest tak realistyczne, i zarazem przestrzenne, że fortepianowych impresji słucha się z otwartymi z wrażenia ustami. Przy takiej muzyce kawa smakuje wybornie, wino pieści zmysły, a spotkanie z przyjaciółmi nabiera nowego wymiaru. A można by dojść do wniosku, że to zbyt kosztowna zabawa w wielokanałowość. Bo i po co, skoro przecież ta płyta to fortepian i nic więcej. Nic bardziej złudnego – właśnie niesamowitą zaletą albumu jest właśnie wykorzystanie owych tylnych kanałów. Idealnie, a zarazem delikatnie stanowią one uzupełnienie malowanych przez główne kolumny obrazów dźwiękowych. Dodatkowo zachwycają słuchacza (oprócz wspomnianego mięsistego, skoncentrowanego  basu) równie doskonale i szczegółowo brzmiące wysokie rejestry.

Nie będę opisywał tu wrażeń ze słuchania poszczególnych części. Choć oczywiście zachwyca mnie piękne ponad miarę Adagio Cantabile z sonaty nr 8 c-moll op. 13 (zachwyca, to mało powiedziane!), to jednak brzmienie pozostałych nagrań zupełnie nie odbiega od pozostałych. Dzięki temu słuchacz ma wrażenie uczestniczenia w prawdziwym misterium.

Na koniec mała dygresja i wyjaśnienie wpisu ze strony głównej. Znalazłem gdzieś w sieci cytat z Roberta Schumanna. Z którym absolutnie się zgadzam w tej materii. Bez zbędnych komentarzy zacytuję go teraz i zapraszam do słuchania.

„Weźcie sto stuletnich dębów i wielkimi literami wyryjcie na ich pniach Jego imię. Wyciosajcie w kamieniu jego postać tak ogromną (…), aby mógł patrzeć ponad szczytami gór, tak jak to czynił za życia i aby, gdy cudzoziemcy płynący po Renie statkami zapytają, kim jest ów olbrzym, każde dziecko mogło odpowiedzieć: „To Beethoven!” – na co oni pomyślą, że to imię niemieckiego cesarza”


Płyta Brautigama jest właśnie takim właśnie pomnikiem.

Dodaj komentarz